czwartek, 20 sierpnia 2009

Władza i siła cz. 3


Mroczne inskrypcje okrywały ściany. Antoni Padewski szedł po schodach, mijając nieczytelne słowa, ale mrok mu nie przeszkadzał. Na praskich klatkach żarówki znikały szybciej, niż je uzupełniano. Zaś jeśli chodzi o napisy to nie był ciekaw ich treści - kto kogo kocha, czy kto uprawia najstarszy zawód świata. Dotarł do kraty na piętrze Krzysztofa Wiśniewskiego i zadzwonił dzwonkiem do mieszkania pasera. W wizjerze mignęło światło - znak, że ktoś patrzy - i po chwili zabrzęczał elektromagnetyczny zamek. Padewski otworzył kratę, wszedł do wąskiego korytarzyka i zamknął ją z powrotem. Paser, wiedziony ostrożnością, nigdy nie otwierał obu drzwi swojej śluzy bezpieczeństwa równocześnie. Szczęknął zamek kraty, ale drzwi nie otworzyły się.
- No? Co jest? - zapytał po dłuższej chwili.
Za drzwiami panowała cisza. Antoni zastukał do nich, wreszcie zadzwonił ponownie. Nic. Ciężkie, okute drzwi tłumiły odgłosy z wnętrza, nie było też możliwości nawiązania psychicznego kontaktu z Wiśniewskim. Upewnił się, że nikt nie patrzy przez wizjer i szybko schował swoją torbę do starego sekretarzyka wystawionego na korytarz za kratą. Po czym spokojnie stanął pod ścianą i czekał.
Nadkomisarz Bielak przyjechał po niecałej półgodzinie. Mężczyźni bez słowa zmierzyli się wzrokiem przez kratę. Wreszcie policjant wyjął pistolet i wycelował go w Padewskiego, każąc mu cofnąć się pod najdalszą ścianę. Nacisnął dzwonek, a w odpowiedzi paser otworzył kratę.
- Policja - powiedział, stając w otwartych drzwiach i pokazując legitymację. - Ręce do góry i odwróć się.
- Schowaj żelazo do jaszczura - wolno powiedział Padewski patrząc policjantowi prosto w oczy.
- Co?
- Broń schowaj. Niepotrzebna - starał się emanować spokojem, który wobec sytuacji konfliktowej zwiększał tylko dysonans w głowie Bielaka.
- Trzymaj ręce w górze!
- Dlaczego w górze? W czym to pomoże? Przecież nie wiesz, co ci grozi. Zetknąłeś się z zabójstwami, których nie potrafisz wyjaśnić, których przebiegu, ani przyczyn śmierci nie potrafisz sobie wyobrazić. Nie wiesz, co mogę ci zrobić. Nie wiesz, czy ręce w górze pomogą mi w tym, czy przeszkodzą. Nie wiesz nawet, czy stoję przed tobą, czy to tylko złudzenie. Może jestem za twoimi plecami? - mówił tak sugestywnie, że nadkomisarz omal się nie obejrzał - Może schowaj broń i porozmawiajmy.
Policjant z ociąganiem schował pistolet do kabury i usiadł na kanapie. Jakiej kanapie?! Rozejrzał się wokół siebie. Byli w kawiarni, mężczyzna zadenuncjowany przez pasera siedział naprzeciw niego, uśmiechał się. Uroku mu to nie dodawało.
- Co się...?
- Poszliśmy porozmawiać.
- Ale jak? Hipnoza - domyślił się.
- Po prostu poprosiłem.
- Aresztuję cię - powiedział bez przekonania. Jakoś słabo to zabrzmiało. - Za potrójne zabójstwo.
Potrójne. Czyli chodzi o Szablewską - uświadomił sobie Padewski. Spodziewał się, że chodzi raczej o inne tragiczne w skutkach interwencje u czarownic, z których fanty upłynniał przez Wiśniewskiego. Dziwne, bo klejnoty z tej akcji dopiero przyniósł na sprzedaż i tkwiły teraz w sekretarzyku u wiarołomnego pasera. Policja zadziałała nadzwyczaj sprawnie, może ze względu na martwych księży. O ile wiedzieli, że to księża.
- Trzy trupy to jeszcze nie potrójne zabójstwo - zaczął. - Mężczyźni zginęli z rąk broniącej się kobiety.
Fakt, taka była wstępna wersja aspiranta Marczaka i późniejsze badania potwierdziły ją.
- A kobieta?
- Kobieta umarła ze starości. Nie macie wyników sekcji?
Wyniki rzeczywiście były. Nadkomisarz uznał je za bzdurę, bo przecież ludzie nie umierają ze starości w trakcie napadu i usiłowania gwałtu. Zawał w takiej sytuacji - owszem - ale według patologa to nie był zawał. Po telefonie pasera z informacją, że ma w klatce poszukiwanego za mokrą robotę, Bielak nawet nie zdążył się zastanowić, czy wciąż szuka mordercy.
- A skąd ty to wszystko wiesz?
- Powiedzmy, że prowadzę monitoring branży, w której działała ta kobieta.
Padewski dopił kawę i wstał. Policjant chciał go powstrzymać, ale nie mógł.
- Skontaktuję się jeszcze - zapowiedział Antoni. - Wziąłem sobie twoją wizytówkę.
Podszedł do drzwi, na progu odwrócił się.
- I nie zapomnij o rachunku - rzucił, a Bielak poczuł, że wraca mu władza w członkach.


--
kliku-kliku, Czytelniku:

1 komentarz:

anatemka pisze...

świetnie napisany rozdział.