poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Poszukiwania cz. 1


- Wziąłbyś się do roboty - powiedziała Zuzanna, gdy Antoni po raz kolejny przeszedł w szlafroku przez salon. - Nie lubię, jak się kręcisz całymi dniami po domu.
Popielniczka, w której zakotwiczona była jej eteryczna postać, stała na stoliku do kawy przy oknie.
- Przynajmniej masz towarzystwo - burknął siadając z fotelu.
- Nie obraź się, ale twoje już mi spowszedniało. A nie pracując, nie przynosisz żadnej lektury. Nudzi mi się.
Mężczyzna założył nogę na nogę, obnażając się bezwstydnie i zaczął dłubać przy paznokciach. Zuzanna odwróciła się, nie tyle zawstydzona, co obrzydzona widokiem. Była już stara, a lata uwięzienia w formie eterycznej dodatkowo budowały w niej niechęć do fizyczności.
- Zresztą to twoja wina - rzucił, gdy uporał się już z jedną stopą i zaczął grzebać przy drugiej.
- Moja?!
- A kto mówił, że po upadku z konia trzeba zaraz wskoczyć na siodło, bo inaczej człowiek już nigdy nie wróci do jazdy? Uparłaś się, żebym zaraz po nieudanej akcji na Mokotowie poszedł na drugą. Jeszcze gorzej przygotowaną i jeszcze mniej udaną.
- Nie moja wina, że czarownica się spóźniła i nie miałeś na kim się odegrać. Pomyśl, że to było działanie prewencyjne. Te adeptki, które rozpędziłeś, już czarownicami nie zostaną. Nie zablokowałeś jednej realnej, ale w dłuższej perspektywie zablokowałeś pięć potencjalnych.
Zerknęła przez ramię, czy Antoni ogarnął się już na tyle, by mogła bez przykrości obcować z nim twarzą w twarz. Okazało się, że owszem, więc odwróciła się znów przodem do niego.
- To dobry wynik i udana akcja - dodała.
- Nie wydaje mi się. Czarownica nie pójdzie na policję, potencjalna czarownica może. A te paniusie wyglądały mi na prędkie w składaniu skarg i zażaleń. Dość mam kłopotów z policją przez niesprzątnięte trupy z Pragi. Zresztą nad głową śledczego łatwiej zapanować, niż nad wypełnionym na jakimś komisariacie zgłoszeniem napaści. Papieru nie zahipnotyzujesz.
- Wróć więc do polowania na czarownice, które skarg nie składają. I jak coś robisz - rób to dobrze. Bez śladów, bez form przejściowych, jak moja.
- Sama przybrałaś tę formę. Ja cię tylko w niej uwięziłem.
- Tylko! - prychnęła.
- Muszę zrobić sobie przerwę - oświadczył. - Co najmniej przerwę. Jest za gęsto. Czarownice organizują się, wkrótce trudno będzie znaleźć jakąś samotną, którą można spokojnie i cicho podejść. Policja się mną interesuje. Kościół się zaktywizował.
- Myślałam, że jesteście po tej samej stronie barykady.
- To nie barykada, to wojna. I ma wiele stron, wiele frontów. Kościół walczy z czarownicami, bo Bóg tak każe. Ja w Boga nie wierze, co zresztą było powodem mojego odejścia z tej instytucji. Mam własne powody i własne metody walki. I moje metody podpadają pod to, co ściga Kościół. Dla nich też jestem czarownikiem.
- A jakie ty masz własne powody ścigania czarownic? Zawsze wydawało mi się, że tylko to potrafisz i robisz to niejako z rozpędu, by nie powiedzieć, że z pobudek finansowych.
- O nie-nie-nie - wstał i podszedł do czarownicy. - Ja bronię porządku. Bronię równowagi w świecie płci, gdzie mężczyzna jest przedsiębiorczy i władczy, a kobieta opiekuńcza i podległa. Czarownice wypaczają ten model. Naruszają równowagę i prowadzą świat ku zagładzie.
- Antek, proszę cię, przestaw mnie na podłogę, bo muszę pozwijać się ze śmiechu.
- To nie jest śmieszne - mruknął, nie spełniając prośby.
- Skoro ty taki porządnicki jesteś, to może z policją będzie ci po drodze? Oni też pilnują porządku.
- Niestety, teraz to oni pilnują nowych porządków.
- Ale jakiegoś sprzymierzeńca potrzebujesz. Wszyscy się organizują - ty też powinieneś.
- Niby z kim? - zapytał.
- Z pewną czarownicą, która też chciałaby, żeby wszystko było po staremu. No, no, nie najeżaj się - dodała szybko widząc jego reakcję. - Możesz rozmawiać ze mną, możesz porozmawiać i z nią. Tylko porozmawiać. Rozwiążecie problem jednoczenia się i otwartej wojny, wrócicie do swoich partyzanckich działań. Potem możecie się nawet pozabijać. Zgoda?
Nic złego się nie stanie - pomyślał. Przynajmniej będę miał namiar na kolejną jędzę.
- Zgoda.


--
kliku-kliku, Czytelniku:

Brak komentarzy: